Strona główna

Strona: PSM 1965-1968
Ginekolog kapitanem
16 czerwca odbył się zjazd nawigatorów - absolwentów PSM w Gdyni 1968. Wydarzenie to miało miejsce w Hotelu Chińskim w Łazienkach Południowych w Sopocie.
Z ogólnej liczby osiemdziesięciu absolwentów tego rocznika udało się ściągnąć tylko, czy też może aż szesnastu, lecz trzeba przyznać, że była to doborowa szesnastka i dobrze reprezentowała nieobecną resztę.
Z tych nieobecnych olbrzymia część była akurat w dłuższych lub krótszych rejsach. Do niektórych nie udało się dotrzeć. Kilku nie żyje.
Zwykle przy takich okazjach pisze się, że spotkanie przebiegało w serdecznej, przyjemnej czy też temu podobnej atmosferze. W tym wypadku można powiedzieć, że byłoby to określenie zbyt skromne. Nastrój panował wręcz euforyczny. Było to pierwsze spotkanie w tak licznym gronie po dwudziestu dziewięciu latach. Spora część uczestników rzeczywiście nie widziała się ani razu przez tak długi okres. Nie przeszkadzało to wcale w natychmiastowym wytworzeniu się wspaniałego nastroju.
Trzeba też przyznać, że uczestnicy spotkania byli tym razem nadzwyczaj zgodni w poglądach. Wszyscy obecni byli wręcz zachwyceni samym pomysłem zorganizowania spotkania. Obecni zresztą byli wszyscy, którzy potwierdzili to od samego początku. Nikomu nie wypadły nagle żadne pilne, niecierpiące zwłoki sprawy. Wszyscy z sentymentem wspominali czasy szkoły, a szczególnie Dar Pomorza zgodnie podkreślając, że była to wspaniała szkoła życia. Muszę tu dodać, że podczas samych rejsów na Darze zdania na ten temat były różne. Przeważnie wręcz odwrotne. Czas jednak wyrzucił złe strony tamtego życia ze wspomnień, a pozostały tylko te dobre przekładające się na zdobyte doświadczenia i nabrane dobre nawyki.
Chociaż pamiętam jeszcze z tamtych lat, że wszyscy ówcześni kandydaci i tak zwani słuchacze PSM byli autentycznymi romantykami morza, to ostatnie spotkanie jeszcze bardziej to uwypukliło.
Z politowaniem człowiek wspomina te słowa wielu szczurów i myszy lądowych sprowadzających zawód marynarza do li tylko pogoni za „szybkim” i „łatwym” zarobkiem oraz chęcią szybkiego ustawienia się finansowo. To nieprawda. W tamtych czasach nikt o tym nie mówił, ani nie myślał. Zresztą wcale nie było to takie łatwe, przynajmniej dla przeciętnego człowieka morza, a nie takiego który umiał i lubił „zabiznesić”.
Z drugiej strony mimo tego romantycznego zacięcia można zauważyć, że wielu z nas próbowało czegoś innego przekładając, przynajmniej czasowo, życie lądowe, rodzinne ponad twarde rygory życia na morzu. Chociaż chyba źle to ująłem, gdyż nie trudna i stresująca praca odgrywała zazwyczaj rolę, lecz właśnie konieczność rozłąki z najbliższymi.
Z szesnastki obecnej na spotkaniu zaledwie kilku związało swą karierę tylko i wyłącznie z przemierzaniem bezkresów oceanów. Olbrzymia większość spróbowała sił w zawodach dających możliwość pracy na lądzie. Wśród najoryginalniejszych wymienię tu lekarza ginekologa,wykładowcę uniwersyteckiego, czy  dealera  wysokiej klasy samochodów BMW . Inni znaleźli pracę w branżach związanych z szeroko pojętym rynkiem żeglugowym, czy okrętowym. Wymienię tu pracę w WSM, PRS, LOT, przedstawicielstwie Chipolbroku w Szanghaju, Agencje crewingowe, morskie ośrodki szkoleniowe, związek zawodowy kapitanów i inne.
Spośród obecnych szesnastu większość, bo dwunastu osiągnęła stanowisko dowódcy statku. U pozostałych czterech lądowa część kariery przeważyła nad morską i nie uzyskali do tej pory patentów kapitańskich. Mimo to ich związki z morzem są nadal intensywne i bardzo żywe. Dowodem na to jest chociażby udział w omawianym zjeździe oraz przebijająca z ich zachowań i słów nostalgia.
Dobrze zaobserwował to jeden z obecnych kapitanów, nawiasem mówiąc ten który jako pierwszy z naszego rocznika osiągnął szczyty kariery nawigatora, a jednocześnie działacz związku i wystąpił z niecodzienna propozycją. Ta propozycja to nadanie honorowym tytułów kapitanów PSM dla tych którzy nie tego stopnia zawodowego. Jak można było oczekiwać propozycja została zatwierdzona jednogłośnie. Oczywiście waga takiego dyplomu to tylko wyróżnienie koleżeńskie i honorowe lecz zapewne stanowić będzie miłą pamiątkę. Pospiesznie ustalony regulamin przewiduje, że dyplom nabiera ważności po podpisaniu go przez wszystkich dwunastu kapitanów żeglugi wielkiej obecnych na spotkaniu. A muszę dodać, że zebranie tych podpisów zapewne nie będzie łatwe. Ponadto dyplomy podlegają okresowemu potwierdzaniu na kolejnych zjazdach rocznika. To wydaje się być łatwiejsze, gdyż wszyscy wyrazili zgodną opinię, że tegoroczne spotkanie to tylko próba generalna przed wypadającym za rok trzydziestoleciem.

  Strona główna                            Strona: PSM 1965-1968